komunikacja wizualna
podcast

Strona korzysta z plików cookies. Więcej informacji  tutaj

Co należy dostarczyć grafikowi, aby mógł wykonać projekt dedykowany #012

Dlaczego, przed wykonaniem projektu graficznego musisz dostarczyć treść? Dlaczego gdy zlecasz projekt dedykowany przed stworzeniem treści, możesz być stratny finansowo? Dlaczego projektanci decydują się na wykonanie projektów zanim otrzymają wszystkie potrzebne materiały?

Aneta Duk Subskrybuj:
iTunes | Android
Spotify | YouTube | RSS
Co należy dostarczyć grafikowi, aby mógł wykonać projekt dedykowany #012

Pewnie wiesz, że kura była pierwsza niż jajko? W końcu kura została stworzona (wiadomka :D). A potem zniosła jajko. Dlatego Ty musisz najpierw stworzyć treści, przekaz marketingowy, a potem grafik może to ubrać w formę wizualną. Czyli wykonać projekt dedykowany. A dlaczego tak? I jakie są konsekwencje nie zachowania tej kolejności? Opowiadam w tym odcinku.

Przydatne linki i notatki do tego odcinka

  1. Poprzedni 11 odcinek podcastu, drugi z cyklu 10 spornych tematów na linii grafik - klient.
    AD 011: Poprosić o projekt próbny? A może zrobić konkurs?
  2. 10 odcinek podcastu, pierwszy z cyklu 10 spornych tematów grafik - klient.
    AD 010: Nie podoba mi się projekt graficzny, czy muszę zapłacić?
  3. 6 odcinek, w którym przedstawiam wyliczenia: Ile musi kosztować projekt strony internetowej, aby projektant zarobił minimalną krajową.
    AD 006: Minimalna cena strony internetowej

Transkrypt

Powitanie i temat

Cześć nazywam się Aneta Duk, to jest podcast "Interaktywnie", a ja witam Cię w 12 odcinku. Kontynuuję 10 spornych tematów na linii grafik – klient. Dzisiaj trochę o kolejności. Co powinno być pierwsze projekt graficzny, czy treść do tego projektu?

Wstęp

Często mówi się, że klient nie musi się znać, od tego przecież jest specjalista, ekspert i wszelkiej maści wymiatacze w swoich dziedzinach. I to wszystko by się zgadzało gdyby nie fakt, że po pierwsze rzadko się zdarza, że ten nie znający się klient powierza całość tematu swojemu ekspertowi. Bardzo często ingeruje w różnym stopniu. A jak już się ingeruje w coś to dobrze by było jednak coś wiedzieć, aby ta ingerencja była jakkolwiek pomocna, a nie tylko i wyłącznie utrudniała pracę. Albo, żeby nie wyszła na szkodę samemu zamawiającemu. I taką niezwykle często sytuacją, gdy ta niewiedza na temat najprostszego procesu projektowego wychodzi i działa silnie na szkodę samego klienta, a i utrudnia pracę projektantowi jest spór o to co ma być pierwsze. Projekt czy tekst do tego projektu? Oczywiście można powiedzieć, że to zależy od specyfiki projektu, ale jednak pokuszę się o stwierdzenie, które jednocześnie powinno Cię przekonać do przemyślenia treści zanim uderzysz do projektanta. Mianowicie jeżeli nie dostarczysz najpierw treści projektantowi, ba nawet wizji marketingowej, to tracisz pieniądze. Dlaczego? Odpowiedź znajdziesz oczywiście w tym odcinku.

Projekt dedykowany = najpierw tekst

Projektant graficzny ma za zadanie, przedstawić w formie wizualnej Twój przekaz marketingowy. Jasna sprawa, każdy to wie. Projektant nie jest copywriterem, nie jest też marketingowcem, a już na pewno nie jest wróżbitą. A zdarzało mi się, że klient nie chciał przekazać nawet nieskładnych notatek na temat tego co ma się znaleźć na zamawianych materiałach graficznych. Do czego to się sprowadza? Co w takiej sytuacji może zrobić grafik. No może zaprojektować jakąś ulotkę. Będę tutaj rozważała ten temat na przykładzie ulotki, ale identycznie będzie w przypadku, wszelkich broszurek, folderów, ale równie większość z omawianych tutaj rzeczy będzie miała zastosowanie w wizytówkach, nawet papierze firmowym, a niektóre aspekty mogą się tyczyć nawet ilustracji gdzie nie ma tekstu. Więc projektant projektuje jakąś ulotkę powiedzmy A4 składaną do formatu DL, to jest taki najczęściej spotykany format ulotki taka składana na 3 w efekcie wychodzi taki podłużny prostokąt o wysokości kartki A4 ułożonej poziomo. Weźmie nawet pod uwagę, że w tej ulotce ma być przedstawiona oferta. Bo powiedzmy, że taką informację otrzymał. Proszę zaprojektować ulotkę z moją ofertą. No wie Pani czym się zajmujemy, oferta jest na naszej stronie internetowej - w optymistycznej wersji oczywiście. Bo często jest to informacja w stylu: proszę coś zaprojektować, ofertę przyślę jak zobaczę projekt. Dlaczego wtedy klient traci? Bo to nie jest projekt dedykowany. Zamawia i płaci jak za projekt dedykowany, a otrzyma w zasadzie szablon. Równie dobrze można wejść na Internet poszukać coś ciekawego, a są portale z gotowymi projektami pobrać sobie templatkę i wysłać do klienta. Cena gotowej ulotki nie dedykowanej to koszt 1/10 projektu dedykowanego. Zaletą projektów dedykowanych jest nie tylko dostosowanie się do identyfikacji wizualnej, która bardzo często w małych firmach po prostu nie istnieje. Ale przede wszystkim zaprezentowanie w sposób wizualny to co tam klient napłodził. Czyli jeżeli zamawiasz projekt graficzny i dostarczysz swoje treści. To projektant może zgłosić jakieś uwagi, że trochę przesadziłeś bo to jest esej, a nie treść do ulotki i to się po prostu nie zmieści. Ale zasadniczo stara się w najlepszy możliwy sposób zaprezentować graficznie tą treść, którą podesłałeś. Czyli nie musisz się głowić jak się wpasować w istniejący projekt. Tylko projekt jest wykonany pod Ciebie! Pod Twoją treść marketingową, pod Twój przekaz. Projekt dedykowany to nie jest możliwość wstawienia Twojego ulubionego koloru. Ulubiony kolor da się wstawić na templatkę. Cała siła projektu dedykowanego polega właśnie na tym, że projektant głowi się jak Twoją treść przedstawić. Znowu się tutaj posłużę przykładem mebli na wymiar ;) To dobre jest. Dlaczego zamawiamy meble na wymiar do kuchni najczęściej? Bo zazwyczaj chcemy je wpasować od ściany do ściany. Mieszkanie jest jakie jest, ścian przestawiać nie będziemy. Często jest to zresztą nie wykonalne. A teraz wyobraź sobie, że zamawiasz meble na wymiar przed wybudowaniem Twojego mieszkania. Absurd prawda? Każdy kazał by się postukać w główkę. A to jest dokładnie to samo jak zamawianie projektu graficznego przed stworzeniem przekazu tekstowego, strategii marketingowej itd. Można by delikatnie rzecz ujmując od tyłu robota.

Znać się? Czy nie znać się?

To jest bardzo Ciekawy temat i często sobie zadaję to pytanie współpracując z różnymi firmami. Do jakiego stopnia można się nie znać, a co gorsza nie chcieć się poznać, żeby kręcić jakiś biznes. Bo pozostaje taka kwestia, no przecież nie muszę układać tekstów pójdę do agencji, która ma copywritera. No tak, ale copywriter nie bez powodu jest “copy” - writerem takim kopiuj pisarzem tzn., że on też musi coś dostać od klienta jakąś treść, byle jak ułożoną, ale jakaś musi być. Czyli znowu najpierw trzeba usiąść i przemyśleć temat. Ale można pójść o krok dalej i powiedzieć, ale ja nie mam do tego głowy. Ja jestem powiedzmy fryzjerem znam się na swojej robocie, pójdę do agencji, która ma marketingowców. Oni mi powiedzą co mam zrobić i jak to zrobić. To też jest prawda. Oni powiedzą, pewnie nie za darmo, ale powiedzą. Tylko, że jedynie powiedzą i wycenią jakieś pojedyncze usługi, albo nawet cały zestaw usług. Ale koniec, końców firmy nie poprowadzą za Ciebie. Dlatego ja uważam, że jeżeli bierzemy się za prowadzenie firmy, to znaczy, że będziemy osobami podejmującymi decyzje w wielu kwestiach m.in tych graficznych, informatycznych, internetowych, tych wszystkich przed, którymi często wiele osób zasłania się rękami twierdząc ja to się na tym nie znam. A na tych rzeczach obecnie w dużej mierze bazuje współczesny marketing, który na samym początku raczej leży na barkach początkującego właściciela firmy. To nie ma zmiłuj, trzeba się trochę poznać.

Przeprojektowanie to nie jest korekta

Ale wracajmy do tematu. Dlaczego jeszcze można być stratnym finansowo, w wyniku, nie dostarczanie odpowiednich treści projektantowi. Powiedzmy, że projektant zaprojektował tą ulotkę biorąc pod uwagę lakoniczne wytyczne, no i klient wreszcie zabiera się za tworzenie treści. Projektant zaplanował jedną stronę ulotki DL, na wypisanie oferty. Każdy punkt jest pięknie zaprojektowany i przeznaczone jest na niego 2 linijki. Zaczynasz się głowić pocić i nijak Twojej oferty nie da się wcisnąć do tego projektu… Prosisz więc projektanta o przeprojektowanie. I powstaje zasadnicze pytanie, czy projektant ma w takiej sytuacji obowiązek przeprojektować ulotkę? Oczywiście, że nie musi. Chociaż często to robi. Czasami żąda dodatkowego wynagrodzenia, a czasami robi jedną z dwóch innych rzeczy, unika projektów dla takiego klienta w przyszłości, jeżeli oczywiście może sobie na to pozwolić, albo następną cenę mnoży razy 1,5 albo razy 2. Po prostu wyciągając wnioski z przeszłości. Tak czy inaczej nie działa to na korzyść klienta. A dlaczego nie musi przeprojektowywać w cenie? Oczywiście szczegóły zależą od umowy. Jednak przeprojektowanie to nie korekty, a to korekty zazwyczaj są integralną częścią projektu dedykowanego. Zwłaszcza, że projektant dostaje w trakcie projektu wytyczne, których wcześniej nie miał. A już pomijając poczucie bezsensu wykonywania wcześniejszych prac.

Wycena projektu bez treści

A wycena takiego projektu? Dlaczego w ogóle w usługach dedykowanych nie ma stałego cennika? np. projekt ulotki 400 zł. Tylko wiecznie musisz kontaktować się z tym grafikiem i pytać ile kosztowałoby to i to, a grafik zawsze odpowiada “to zależy”. Chodzi generalnie o to, że ulotkę może projektować 10 godzin i może projektować 2 godziny. Ulotka może wymagać zatrudnienie podwykonawcy do np. wykonania zdjęć, może wymagać zatrudnienia copywritera, czasem korektora. Usługa może zawierać dopilnowanie druku i odpowiedzialność za nakład 100 tys. lub 1 tys. To wszystko powoduje, że rozrzut cen jest gigantyczny więc robienie cennika w stylu od 200 zł w górę, gdzie górna granica jest bliżej nieokreślona mija się z celem. A jak to się ma do sytuacji gdy nie prześlesz treści czyli zawartości, tylko umówisz się, że prześlesz później, po tym jak zobaczysz projekt. To w takiej sytuacji wychodzisz na tym słabo. Bo projektant musi coś założyć. Będzie więc celował w jakąś średnią + 20% na nie wiadomo co go spotka ;) Po czym ty przychodzisz z 3 zdaniami, gotowym zdjęciem i w sumie to nie masz żadnych uwag. I okazuje się, że ten projekt można było zamknąć w połowie ceny, którą płacisz. Albo nie płacisz tylko idziesz do innego bo stwierdzasz, że temu sodówa do głowy uderza bo nigdy tyle nie płaciłeś za ulotkę. I tym sposobem tracisz możliwości współpracy z dobrym projektantem.

Dlaczego projektanci to robią?

Dlaczego zatem projektanci zgadzają się projektować pomimo, że nie otrzymali wystarczających dla siebie materiałów. Odpowiedzi jest wiele. Ciężko mi jest wejść w skórę każdego, z którym być może współpracowałeś. Ale rozmawiając z różnymi projektantami można jedną z następujących sytuacji. Bo są początkujący i klient który już zamawiał z 10 ulotek u różnych grafików, wydaje się, że wie co robi i być może wie lepiej. Bo, klient naciska, że tak ma być, a przydałoby się dodatkowe zlecenie. A bo pierwsze koty za płoty, jak zobaczy, że jestem dobry to potem będzie lepiej. Bo klient nasz Pan. No powodów jest mnóstwo. Są różni projektanci tak jak, różni są ludzie, każdy prowadzi swój biznes po swojemu. Ale też każdy, chce dobrze wychodzić na swojej pracy. Co koniec, końców odbija się na zamawiającym. Bo to tak jak z podwyższaniem cen paliwa. Przecież najbiedniejsi nie mają samochodów. A bogacze niech płacą. Tylko, że ten najtańszy chleb jest dowożony samochodami. Kasa musi się zgadzać i koniec końców za wszystkie podwyżki płaci ostatnie ogniwo łańcucha. Czyli ten najbiedniejszy. W naszym przypadku tym ogniwem jesteś Ty, nie jesteś najbiedniejszy pewnie :). Ale nie ma co liczyć na to, że ja to się tak dobrze urządziłem, ze 3 razy dla mnie projektował za tą samą kasę. Hahahaha. Bo to, albo jest chwilowe, bo taki projektant, albo wyleci z rynku bo nie zarobi na siebie, albo Ci się tylko wydaje, że dobrze na tym wychodzisz. Zastanów się skoro za 200 zł pracuje 3 dni, to sprawdź jakim samochodem jeździ. Akurat projekty dedykowane mają to do siebie, że ilość zarobionych pieniędzy jest wprost proporcjonalna do ilości poświęconego czasu. Cudów nie ma. Miesiąc się skończy i nie nadrobi w ostatni dzień całego miesiąca. A jak mało zostaje w kieszeni po opłaceniu wszystkiego… wiele osób myśli, że projektant to nie ma kosztów i cała kasa ląduje w jego kieszeni. Więc łooo Panie jak dostaje 2 stówki dziennie to na koniec miesiąca ma 6 kafelków (bo po co mu wolne łeekendy, na pewno nie może żyć bez projektowania). To niech nie narzeka.

A nic bardziej mylnego. W 6 odcinku podcastu i adekwatnym do niego artykule. Przedstawiłam dokładne wyliczenie ile musi kosztować zaprojektowanie strony internetowej, żeby projektant zarobił na koniec miesiąca minimalną krajową. Są wykresy, w którym pokazuje ile z ceny takiej takiego projektu ląduje w kieszeni takiego projektanta. I ten temat gładko przenosi nas do następnego odcinka, w którym opowiem o negocjowaniu cen.

Zakończenie i zajawka następnego odcinka

W projektowaniu graficznym, chociaż nie tylko. Tyczy się to w sumie wiele usług dedykowanych, zaskakująca jest pewna skłonność, niektórych wielbicieli negocjacji cen. Mianowicie negocjowanie ceny już po wykonaniu zlecenia, czyli w tym przypadku projektu. Jak się do tego odnieść? Czy jest to chwyt poniżej pasa? Czy jednak doskonała taktyka biznesowa pomagająca w utrzymaniu swojego portfela w dobrej kondycji? Jak łatwo się domyślić punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ale czyja racja jest "racniejsza"?

Na dzisiaj to już wszystko. Wszystkie notatki do tego odcinka znajdziesz pod adresem anetaduk.com/p/12 jak 12 odcinek. Dodaj proszę opinię w iTunes lub na blogu pod notatkami. Do usłyszenia.

Podcast na YouTube